Praktyka w przedszkolu - moje przemyślenia

 


Jak do tej pory kilka razy odwiedzałam przedszkola jako student na praktycznej nauce zawodu nauczyciela. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby to były moje jedyne doświadczenia życiowe związane z przedszkolem. Co prawda ze swojego pobytu w placówce przedszkolnej nie wiele pamiętam, w końcu minęło już dwadzieścia osiem lat. Jednak mam troje dzieci które już skończyły etap edukacji przedszkolnej. Doświadczenia te dają mi jakiś ogląd na sytuacje. Zarówno z perspektywy nauczyciela jak i rodzica, czy z perspektywy opowieści dzieci (które jak wiadomo nie koniecznie musiały się pokrywać z rzeczywistością). Przed rozpoczęciem studiów, z doświadczeniem tylko od strony rodzica byłam przekonana, że idę na studia po to aby pracować w szkole z dziećmi wczesnoszkolnymi. Przedszkole wydawało mi się miejscem, w którym nauczyciel ma małe pole do popisu, że niewiele może zdziałać z takimi małymi dziećmi. Pierwsze wizyty w przedszkolu były czysto techniczne, służyły poznaniu sposobów na prowadzenie i zarządzanie placówką. Miały zaznajomić studentów z tym jak wygląda placówka, z dokumentami na podstawie jakich funkcjonuje, jak to wszystko działa od strony formalnej. Te wizyty nie wiele w moim postrzeganiu przedszkola zmieniły. Tym bardziej, że z formalnościami w takiej placówce miałam styczność w przedszkolu moich dzieci jako rodzic. Podczas kolejnej wizyty w przedszkolu przyglądałyśmy się zajęciom przeprowadzanym przez nauczycielki w trzech różnych grupach wiekowych. Były to oddziały od najmłodszych 3 letnich dzieci do najstarszych 6 letnich. Spodobał mi się wtedy sposób prowadzenia zajęć. Panie nauczycielki naprawdę się postarały, żeby nie były to standardowe zajęcia z przewodnika metodycznego. Jednak zdawałam sobie sprawę, że takie pokazowe zajęcia zapewne wyglądają dużo ciekawiej niż te codzienne. W ciągu kolejnej wizyty w przedszkolu ja oraz moje koleżanki studentki prowadziłyśmy zajęcia. I to właśnie ten dzień zasiał we mnie ziarnko niepewności. Po pierwsze dzieciaki były naprawdę zaangażowane i chętne do nauki. Miałam wrażenie, że dosłownie chłoną wszystko dookoła. Po drugie zobaczyłam sposoby prowadzenia zajęć kilkunastu osób i każdy od siebie się różnił, każdy był wyjątkowy i niepowtarzalny. Po trzecie żadne z tych zajęć nie były z podręcznikami, żadne nawet nie były przy stolikach. Moje dzieci w przedszkolu miały zestawy książek. Co jakiś czas przynosiły do domu wypełniony kolejny egzemplarz ćwiczeń. Jakoś siłą rzeczy myślałam, że zajęcia w przedszkolu w przeważającej części wyglądają tak jak w szkole, z podręcznikiem i ze znudzoną miną dziecka nad nim. Moje zdanie oczywiście nie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni po dwóch dniach spędzonych w przedszkolu. Jednak zaczęłam się zastanawiać, czy aby nauczyciel przedszkolny nie ma więcej możliwości na różnego rodzaju eksperymenty, na wprowadzanie ciekawych rozwiązań. Czy może jednak bardziej będzie mi odpowiadała praca w przedszkolu? Ciekawa jestem czy pierwsze wizyty na praktykach w szkole również zmienią moje postrzeganie pracy tej placówki oraz jej pracowników. We wrześniu czeka mnie praktyka ciągła w przedszkolu. Już nie mogę się doczekać zbierania kolejnych doświadczeń.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik refleksji - początek

Ekologia i przedmiot jej badań, czyli ekosystem

Refleksja z przeprowadzonej zaprojektowanej przeze mnie zabawy przyrodniczej